-8-

12.9K 777 38
                                    

Dwie dziewczyny wyraźnie popisywały się przed swoimi partnerami, a najprawdopodobniej chłopakami, używając jakiś dennych trików. Wymijały się naprzemian, co chwila zerkając w ich stronę. Nie zauważyły nawet, kiedy wpadłam między nie.

Warkot mojego ścigacza, całkowicie zagłuszył ich motory, a ja spojrzałam na tę, którą już widziałam i na drugą, o długich, kręconych, czerwonych włosach, po czym dorównałam prędkości jadącym przed nimi, mężczyznom. 

Z początku dawali się prześcignąć, ale im dłużej czasu upływało, tym z większą chęcią włączali się do zabawy. Jechaliśmy w jednym rzędzie. Ja i dwóch kolesi w czerni po bokach. Chłopak z bransoletką był z mojej prawej, więc przyjrzałam mu się w najwyższym skupieniu, w między czasie posyłając urywany wzrok jego przyjacielowi po przeciwnej stronie. Oboje mieli ciemne szybki w kaskach, dlatego nie widziałam twarzy, ale jedno było pewne: oni mieli coś wspólnego z napadem na bank. 


Dodawałam z pełną werwą gazu, a licznik przekraczał dwieście pięćdziesiąt, gdy droga prowadziła prosto. Nikt z nas nie odpuszczał i wszyscy się dobrze przy tym bawiliśmy. Tętniła we mnie moc, siła, adrenalina i chęć przygody. Wiedziałam, że mężczyźni wymieniali się porozumiewawczymi znakami, a mnie to wcale nie przeszkadzało. Dobijałam do trzystu kilometrów na godzinę. Wszystko było w ruchu, a ja, choć było to dziecinne i narcystyczne, miałam jeden cel - musiałam im pokazać, kto rządził na drodze. 


Zaraz po tym, gdy dobiłam do trzystu kilometrów na godzinę, tempo ciągle rosło. Nie wiedziałam, czy ścigacz był w stanie wytrzymać do ostatniej cyfry na liczniku, ale nie potrafiłam przerwać. Już ich wyprzedzałam, byłam ciut przed nimi, kiedy z daleka zobaczyłam przewrócone na drodze drzewo. Było tak idealnie położone, że tworzyło coś w stylu mety. Bez zastanowienia docisnęłam gazu, unosząc motor ku górze. Ostatni kilometr i ciągle nowe cyferki na liczniku. Nigdy nie jechałam tak szybko, ale adrenalina rosła wraz z mijającym czasem.
  
Wiatr uderzał o moje ciało, tworząc na nim naprawdę przyjemną gęsią skórkę, a dreszcze, dzięki endorfinom, błagały o więcej. Przekroczyłam czerwony znak ostrzeżenia na liczniku, dobijając przy tym trzystu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę i wyprzedziłam ich na długość około trzech, może czterech metrów. Wtedy gwałtownie zahamowałam, obracając motor wokół własnej osi. Oni zrobili to samo, zaraz po tym jak zauważyli moje zatrzymanie się. Odwrócili sprzęty w moim kierunku. Dziewczyny dojechały, mijając mnie po obu stronach i stając za nimi. 

Nie musiałam widzieć ich twarzy, żeby wiedzieć, iż zostały urażone przerwaniem im popisywania się przed chłopakami. Panom, z kolei, wyścig ten ewidentnie się spodobał, bo ciągle wymieniali się dziwnymi odruchami, dla mnie niezrozumiałymi. Wyższy chłopak, który nie był o szarych oczach, miał ładną sylwetkę. Musiał być doskonale wysportowany, bo umięśniona klatka piersiowa delikatnie odznaczała się na czarnej koszulce. 


Każdy z nich, z resztą, był ubrany na czarno. Jak jakaś mafia. Ale ja spostrzegając na ręce niższego moją bransoletkę, poczułam w sobie coś jeszcze - wściekłość. 


Ani oni nie ściągali kasku, ani ja. Staliśmy tam i patrzyliśmy się na siebie pełni... Ciekawości? Podniosłam rękę ku górze i pokazałam swoją biżuterię, identyczną jak tamta, którą nosił szarooki gangster. 

Widziałam jak wszyscy pochylili głowy, by zobaczyć jego drobiazg na ręce, po czym skupili swój wzrok na mnie. Odwróciłam motor i włączyłam silnik, stając na tylnym kółku. Następnie odjechałam, zostawiając ich na środku drogi. Nie byłam pewna co czułam. Czy to była radość ze zwycięstwa czy poczucie triumfu zostawiając ich tam, na drodze. Nie wiedziałam, nie w tamtym momencie. W sercu miałam jedną rzecz. Kimkolwiek był ten bandyta, miał ze mną coś wspólnego.

Coś, o czym musiałam się dowiedzieć.

Za wszelką cenę.

Game with badboys ✔️Where stories live. Discover now