XXXVI

671 36 0
                                    

- Wiesz, co.. Ivy? - mruknęła. - Tędy jeżdżą tylko odważniacy albo głupcy.
- Powiedzmy, że zaliczamy się do pierwszej kategorii.. - rozejrzałam się gwałtownie po otoczeniu. Nagle coś jakby skoczyło nam na dach, a samochód samoczynnie stanął w miejscu.
Przełączyłam na najwiekszą skrzynię biegów, a z autem dalej nic.
- Co się dzieje? - pisnęła Cloud i wyjrzała za okno. - JEZU! - zaczęła krzyczeć, po czym obie zobaczyłyśmy jak z fabryki zaczynają wychodzić powoli ludzie. Nie wyglądali na normalnych. Gdyby to było możliwe, uznałabym, że to zombie. Dałam rudej broń, więc dziewczyna zaczęła szybko strzelać przed siebie, ale nikogo to nietrafiało. Jakby pociski leciały w pustkę. Wyszukałam obok siebie broń i spoglądając w górę, zdawało mi się, że ktoś stanął przed samochodem. - Ivy, boję się! - odrzuciła pistolet do schowka. - To nie działa! Uciekajmy!
- Nie ma mowy, nie dam się zmotać gównianej wyobraźni. - warknęłam, nabijąc shotguna ojca.
- Szkoda, że obie to widzimy! - krzyknęła, widząc, że się zbliżają.
- Mówi się trudno. - otworzyłam drzwi samochodu.
- Oszalałaś?! - pociągnęła mnie za rękę, a ja uspokoiłam ją spojrzeniem i położyłam broń na dachu. Kiedy chciałam rozstrzelać tłum, okazało się, że na zewnątrz nic nie ma.
- Hę? - popatrzyłam przed siebie.
- Zabij ich! - pochyliła głowę.
- Problem w tym, że ja nic nie widzę. - wzruszyłam ramionami.
- A ja tak! - usiadła na miejscu kierowcy.
- Zaufaj mi, wyjdź. - podałam jej dłoń. Dziewczyna nie zawahała się nawet, a ja o dziwo, że nie muszę jej przekonywać wyskoczyła na jezdnię.
- Co do.. - rozejrzała się po otoczeniu ze zdozerientowaniem. - Ale w środku.. - schyliła się, jednak dookoła już nikogo nie było. Popatrzyłyśmy na siebie niczego nie rozumiejąc. - To zwidy? Jakaś fotamorgana?
- Możliwe, ale powiedzenie, że do odważnych świat należy jest chyba zdecydowanie prawdziwe. - schowałam shotguna do samochodu. - Albo to broń mojego ojca jest taka magiczna. Ludzie powinni uznać to za relikwie.


Złotowłosa zaczęła się śmiać.
- Nigdy więcej. - podniosła rękę do góry. - Nigdy więcej nie chcę zobaczyć czegoś takiego.. - położyła rękę na sercu.
- Ale mówiłam ci, że to tylko głupota. - stuknęłam się dumnie w pierś. Wtedy usłyszałyśmy głośny, kobiecy krzyk, a za naszym autem stały trzy auta wrogów, którzy nas gonili. Kilku siedziało w aucie, czterech stało opartych o maski, a reszta leżała i siedziała przy kołach samochodów. Wszyscy byli martwi. Martwi to mało powiedziane. Byli zmasakrowani.
- GŁUPOTA?! - wrzasnęła na mnie, więc w popłochu skoczyłyśmy do auta i narzeszcie udało się je odpalić.
- To było w cudzysłowiu! - powiedziałam nerwowo i od razu wrzuciłam pięćset kilometrów na godzinę, słysząc za sobą jeszcze głosne krzyki.
Kiedy dojechałyśmy przez las na ulicę główną, od razu postanowiłyśmy skoczyć do sklepu po coś do wypicia. To było zbyt wiele wrażeń.
- ...i co, nadal nie wierzysz w siły nadprzyrodzone? - skrzyżowała ręce, czytając szyld dzielnicy LA "Little Tokyo".

- Nie. - zaśmiałam się. - To było tylko złudzenie.
- Proszę cię, Ivy. Prawie się zesrałam. - wydukała, a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem. - Nigdy więcej. - nawiązała do wcześniejszego wydarzenia.
- Też tak myślę. Mimo wszystko. - kiwnęłam głową i wzięłam z półki cebulowe chipsy, a z lodówki zimne piwo. Złotowłosa wybrała kilka snikersów i wzięła ode mnie jedno z piw, które trzymałam. - Muszę się odświeżyć. Jedziemy nad wodę?
- Jest po wpół do dziesiątej. - zaczęła się śmiać. - Po takich wrażeniach?

- Czemu nie? Żaden zombie nie zniechęci mnie do wody! - mrugnęłam jej oczkiem i obie wyłożyłyśmy zakupy na taśmę. Skośnooki mężczyzna obsługujący nas, uważnie mi się przyjrzał. Zauważyłam, że dwóch żółtych ochroniarzy, którzy wychodzili z roboty, zrobili to samo.
Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc w czym rzecz i zapłaciłam za zakupy.
- Co jest? - ruda zauważyła moją czujną minę.

- Na pewno teraz nie pojadę do domu. Nie będę ryzykować.. - szepnęłam jej na ucho, mimo tego, że i tak nie zrozumiała w czym rzecz. Wypiłyśmy i zjadłyśmy smakołyki w wozie, a ja przez cały czas obserwowałam wóz przy sklepie. Ochroniarze, którzy wyszli pół godziny temu wyszli, jeszcze nie odjechali. Podzieliłam się z Cloud całą historią mojego gangu i podejrzeń, a ona kiwnęła wyrozumiało głową.
- Japońcom nie wolno ufać! - orzekła, patrząc na ich zieloną Toyotę. Zmrużyła oczy, a ja zaczęłam się śmiać. Wyglądała naprawdę zabawnie, będąc taką podejrzliwą. - No co?

Game with badboys ✔️Where stories live. Discover now