-41-

9.6K 496 18
                                    


Och, Hollywood.

Od dziecka marzyłam, by choć spotkać jakiegoś celebrytę przy alei gwiazd. Tymczasem jechałam na jedną z takich uroczystości, wciąż temu nie dowierzając.

Kilka niewysokich wzgórz, mnóstwo palem, niezniszczonych dróg, a w centrum dzielnicy wielkie budynki i ruchliwe otoczenie. Wejście w hollywoodzkie bramy rozpoczęło się od Czterech Dam, prowadzących przez salę sław. Widziałam granatowe płytki z różowymi gwiazdami, w których widniały tożsamości sławnych celebrytów.

Kiedy znaleźliśmy się pod bramą wielkiej hali, w głębi budynku, przez wielkie oszklone ściany dostrzegłam kilka, pląsających po parkiecie par. Z daleka słychać było elegancką muzykę, a wokoło budynku krążyli ochroniarze. Jedni z nich zatrzymali się, by odebrać nasze wejściówki i dokonać przeszukania.

Miałam na sobie długą, szarą suknię pokrytą zewsząd srebrnym brokatem, chromowane szpilki i włosy upięte w eleganckiego koka z tiarą na przedzie głowy. Swoją broń i kilka dodatkowych sztyletów miałam schowane pod kiecką w pończochach. Szłam pod rękę z Charlie'm, którego po raz pierwszy w życiu widziałam tak elegancko ubranego. Miał na sobie czarny garnitur z białą koszulą pod spodem, a z jednej kieszeni wystawał mu sztuczny kwiat białej lilli. Na stopach miał eleganckie pantofle, a na prawej ręce srebrny zegarek. Zdziwiłam się na jego kilka kolczyków w uszach, których nigdy dotąd nie widziałam i zaśmiałam się, kiedy z doskonale zagraną, wielką klasą przepuścił mnie w drzwiach. Czułam się, niczym w nierealnym śnie. Podróż białą limuzyną pod samą salę w Hollywood z gentlemanem u boku nie było tak oczywiste jak mogłoby się wydawać. 

Charlie ukrył swoją lekką broń, głęboko pod garniturem i koszulą w miejscu, w którym trzymał lilię, aby ochroniarz przypadkiem dotykając te miejsce, uznał uwypuklenie za łodygę zabranego kwiatu. Gdy przeszliśmy kontrolę, zaczekaliśmy na poboczu na pozostałych przyjaciół.

Drudzy, weszli za nami Shiley i Darcy. Od razu przyciągnęli kilka zainteresowanych spojrzeń. Mój brat, czy chciałabym, czy nie - był naprawdę przystojny. Zwłaszcza, kiedy miał na sobie idealnie dopasowany garnitur, łudząco podobny do Charliego, ale w kolorze granatowym, identycznym jak suknia, którą wybrała jego dziewczyna. Chłopak zrobił z bronią to samo, co jego poprzednik, tyle że wybrał za kwiatową ozdobę ciemnoniebieskę guzmanię. Darcy, idąca u boku swojego partnera, prezentowała się nie mniej olśniewająco. Jej czarne, niczym noc włosy falowały się pod uszami, a po lewej stronie upięta była srebrzysta spinka o nietuzinkowym wzorze. Na nogach miała kryształowe pantofelki, natomiast na ramionach - białe futro.  Swoją broń ukrywała w tym samym miejscu, co ja - tak było najbezpieczniej.

Trzecią i ostatnią parę, jaka do nas dołączyła, tworzyli Mia i Noah. Przez myśl przeszło mi, że ze swoimi różnymi temperamentami i nieskazitelną urodą, zupełnie by się uzupełniali. Rudowłosa upięła swoje kręcone włosy w wysokiego kucyka, do którego dołączyła kilka złotych pasemek. Miała na sobie czerwoną suknię i czarne obcasy, a jej gorset wyszyty był złotymi nićmi. Idący z nią Noah założył bordowy garnitur, a do kieszeni schował czerwoną różę - symbol miłości. On i Mia wyglądali naprawdę romantycznie.

Kilku gangsterów, którzy kilka godzin wcześniej siedzieli z nami w salonie, mieli dojść za kilka minut, aby nie wzbudzać podejrzeń. Ja z przyjaciółmi udałam się w tym czasie na salę balową.

Chyba w ciągu całego swojego życia nie widziałam tyle forsy w jednym miejscu i pod różnymi postaciami. Pomieszczenie wyłożone było idealnie wyszlifowanym marmurem o czysto białej barwie, a z sufitu zwisały przeogromne lampy, na których znajdowały się najdrogocenniejsze kryształki. Z prawej strony stał stół mający jakiejś dwadzieścia metrów szerokości. Na białym obrusie widniały różnego rodzaju potrawy o jak najbardziej urozmaiconym sposobie przygotowania i kilkadziesiąt butelek najdroższych alkoholi. Obok bufetu stały krzesła, które wyglądały, niczym skradzione z jakiegoś zamku królewskiego.

W tle grały wolne, jazzowe piosenki, a ludzie pląsający po parkiecie sprawiali wrażenie chodzących dolarów. Mężczyźni wyścigiwali się w coraz dziwniejszych i droższych garniturach, a kobiety - sukniach. U jednej upatrzyłam nawet pióropusz we wszystkich kolorach tęczy. Co za miejsce!

Game with badboys ✔️Where stories live. Discover now