-43-

9.2K 496 50
                                    


Ubrałam się w czarne, skórzane spodnie i ciemną bawełnianą bluzę, a na nogi wsunęłam glany. Omijając kilka rzeczy, porozrzucanych po pokoju, pochyliłam się i pogłaskałam swojego psa. Włosy związałam w koka na czubku głowy, a makijaż zrobiłam mocniejszy, niż zwykle, by dodać sobie większej pewności siebie. Z gabinetu Noaha zabrałam urządzenie, które lokalizowało dokładne położenie danej osoby. Do kieszeni wsunęłam pistolet, ale aby załatwić Martineza, potrzebowałam jeszcze kilku sztyletów i bomb, a może nawet koktajlu Mołotowa.

Świat wokoło mnie spowijała całkowita ciemność - zbliżała się jedenasta w nocy. Wiedziałam jednak, że diabły nigdy nie sypiały. Ochroniarze stali po obu stronach wejścia do magazynu.

Moją klasyczną sztuczką był błahy kamyk, który zadziałał i tym razem.

- Cholera, to pewnie oni. - Odezwał się jeden do drugiego. - Ja pójdę sprawdzić, a ty tu zostań i pilnuj magazynu.

Nie, nie tak mieli zrobić. Drugi ochroniarz skinął mu aprobująco głową i włączył latarkę, którą rozpoczął przeszukiwanie terenu. Ledwie zdążyłam ukryć się w krzakach, ale on i tak mnie zauważył. Miałam przechlapane.

- Ej, ty! - Usłyszałam nad sobą i ochroniarz Hopkins zaświecił mi latarką wprost przed nosem. Uderzyłam go z całej siły z główki, a on o dziwo spadł na ziemię. 

Pomasowałam się po czole i pobiegłam sprintem w stronę magazynu. Wzięłam wszystko czego potrzebowałam, ale wychodząc natrafiłam na drugiego z nich, Bena.

- Gdzie się wybierasz o tej porze, Rachel? Dokąd to? Swatasz się z wrogiem? - zaczął zadawać mi pytania, a ja wycelowałam w niego bronią.

- Nie. Idę po przyjaciółkę i Noaha. To przeze mnie ich porwali, dlatego ja musze to odkręcić. Nikogo nie budź, poradzę sobie - powiedziałam najłagodniej jak mogłam, pomimo że krew pulsowała we mnie tak ogniście jak nigdy przedtem. Wyminęłam go i weszłam do garażu, wskakując do białej Toyoty. Odjechałam z piskiem opon i nie zareagowałam nawet na świecenie lampami po terenie przez snajperów. Nie obchodzili mnie.

Zatrzymałam się na poboczu, aby sprawdzić, gdzie przetrzymywali wówczas Amy Jo i bruneta. Wpisałam numer komórki przyjaciółki i wyświetlił mi się adres Lafayette Square 12nd Uncle Street. Budynek był kiedyś fabryką, ale najwyraźniej nikt już tam nie pracował, a Rider Shark przywłaszczyli sobie to miejsce, jako budynek do przetrzymywania zakładników.

O mało nie dostałam zawału, kiedy ktoś zastukał mi w okno.

- Nie ładnie to tak bez przyjaciół - zaśmiała się Mia i skinęła głową na stojących za nią Shiley'a, Darcy i Charliego.

- To jest moja sprawa, jasne? - burknęłam. - Jak mnie znaleźliście?

- Mam nadajnik w każdym aucie, kochanie - powiedział blondyn, bardzo zadowolony ze swoich działań. - Jadę z tobą, a oni za nami. I nie masz prawa się kłócić.

- Nie mam prawa? - Skrzyżowałam ręce, pozwalając, aby usiadł obok, na miejscu pasażera. Blondyn kiwnął głową do mojego brata, który usiadł za kierownicą w drugim aucie.

- Wiesz, gdzie jechać? - zapytał mnie chłopak.

- Ta. - Rzuciłam mu coś w stylu GPS-a na ręce. - Opuszczona fabryka w Lafayette.

- Prowadź. - Uśmiechnął się, a ja spojrzałam na niego z uwagą. - No co?

Pokręciłam głową, ciesząc się w duszy, że postanowili do mnie dołączyć i odpaliłam silnik.

- Nienawidzę was - burknęłam i z uśmiechem na twarzy, ruszyłam z miejsca.

Mijając różne uliczki i dziwne miejsca, dotarliśmy pod ogromny budynek. Wysiadłam z auta z blondynem, a mój brat z dziewczynami zaraz po nas. Wszyscy wyjęliśmy swoją broń i otoczyliśmy starą fabrykę.

- Tu są wielkie kubła z chemikaliami - zauważyła Mia, rozglądając się po otoczeniu. - Starajcie się nie wzdychać tego zakażonego powietrza, zanim wydarzy się coś nieprzyjemnego z naszym zdrowiem.

- Racja, nie mamy uroczej lekarki, która by nas z tego wyciągnęła - prychnął Charlie, a ja i mój brat spiorunowaliśmy go spojrzeniem.

- Jak się rozdzielamy? - szepnęła Darcy.

- Shiley, Darcy idźcie w lewo. Mia, chodź ze mną i Rachel w tę stronę - zarządził Charlie, wskazując palcem na wybrane osoby. Wszyscy skinęliśmy głowami i udaliśmy się we wskazane uprzednio miejsca.

Charlie, idąc pierwszy, uchylił drzwi prowadzące do tylnego wejścia budynku i wszedł po cichu, wymierzając bronią w każdy cień, jaki wydawał mu się podejrzany. Szłam tuż za nim, a obok Mia, która w pewnej chwili pociągnęła mnie za rękaw i skinęła głową na budkę w oddali, w której paliło się światło. Gdy blondyn zatrzymał się i na nas spojrzał, rudowłosa wskazała mu palcem na to samo, co przedtem mnie. Chłopak kiwnął głową i po porozumieniu się z Mią na migi, pozwolił jej pójść do naszego celu naokoło - miała zajść wroga od tyłu. My przysuwaliśmy się stopniowo do wybranego miejsca, pewnie w nie celując.

Przedarliśmy się przez stos starych maszyn i kartonów. Wokoło panowała martwa cisza. Porównanie, które nasunęło mi się na myśl, wywołało na moich plecach nieprzyjemny dreszcz. Rozejrzałam się wokoło i odwróciłam do tyłu, by mieć pewność, że nikt nas nie śledził. Jako, że teren był czysty, czym prędzej dorównałam kroku blondynowi i oboje ustawiliśmy się, po obu stronach budki. Złapałam głęboki wdech, a Charlie kopnął drzwi i wparadował do środka. Powieliłam jego gest. W tym samym czasie zajrzała do nas Mia i wszyscy we trójkę równocześnie zdziwieni spostrzegliśmy, że w budce nikogo nie było. Stał tam tylko stolik, przewalone krzesło i lampka na parapecie, która była najwyraźniej włączana za pomocą sznureczka. Przeszły mnie ciarki, gdy zobaczyłam, że nitka bujała się w tę i z powrotem, jakby ktoś przed chwilą ją jeszcze puścił. Popatrzyłam uważnie na rudowłosą i blondyna, jednak po chwili oboje kiwnęli mi głowami, bym zawróciła. Wyszliśmy z budki i pokierowaliśmy się dalej. Napotkaliśmy trzy możliwe drogi do zbadania. Mia szturchnęła lekko szefa i kiwnęła mu brodą na znak, że nadeszła pora, by się rozdzielić. Charlie popatrzył na mnie z troską i potwierdził jej słowa, wybierając środkowy tunel. Mia klepnęła mnie w ramię i uśmiechnęła się lekko, choć było to praktycznie niezauważalne w tej ciemności i skręciła w lewo. Cóż, pozostała mi tylko jedna droga.

Game with badboys ✔️Onde histórias criam vida. Descubra agora