XI

709 42 3
                                    

Usiadłam na hebanowym fotelu przed biurkiem i zaczęłam konsumować posiłek. Wtedy do mojego pokoju wszedł Jace.

- Ej, mała. Czemu nie jesz w kuchni? - zapytał i zamknął za sobą drzwi.

- Pokłóciłam się z bratem. - powiedziałam smętnie, popijając przeżuwany właśnie kęs kanapki.

- Niedobrze. - mruknął i usiadł na skraju łóżka, niedaleko mnie. - O co poszło?

- O wczorajszy dzień. - wywróciłam oczami i głośno westchnęłam. - Wiesz, moja mama i jego tata są rodzeństwem. Przyjechaliśmy tu, bo.. - wzięłam wdech. - Oni coś przed nami cały czas ukrywają. Z nim jeszcze nie jest tak źle, czasami i mama, i tata powiedzą mu coś o dzieciństwie i w ogóle.. Ja o moim ojcu też wiem wszystko, znam każdą jego podróż praktycznie na pamięć. A o mamie nie wiem nic, rozumiesz? - spojrzałam na niego w dziwny sposób. Bardzo potrzebowałam teraz kogoś, kto mnie wysłucha, a blondyn był teraz do tego idealny. - Od początku byłam inna. Nikt w mojej rodzinie nie ma niebieskich oczów i tak jasnej skóry, każdy zastanawia się czy nie porwało mnie UFO i nie zreformowało, gdy się urodziłam. A czemu nikt nie powiedział mi jeszcze w twarz, że może moi rodzice nie są moimi rodzicami? - pokręciłam głową. - Mam trudny charakter, przynajmniej najbliżsi tak twierdzą. A najdziwniejsze jest to, że odkąd wzięłam do ręki broń, wiedziałam jak ją obsłużyć. Zabiłam wiele razy, a nigdy nie miałam przez to wyrzutów sumienia, przecież każdy normalny człowiek coś czuje, gdy zrobi coś złego. A dla mnie to drobnostka. Jakim cudem, podczas gdy moja mama jest adwokatem w sądzie i wielbi prawo ponad wszystko, a tata to zapalony podróżnik? Nic się z niczym nie wiąże. Nie potrafię dogadać się nawet z własną siostrą, a jedyne oparcie miałam w tym debilu, moim bracie. - fuknęłam. - A wczoraj chodził ze mną po hotelach z przymusu, a gdy ja mu o czymś mówiłam, patrzył na mnie jak na kosmitkę. Jakbym wymyślała jakieś historie science-fiction. Najważniejszym celem było podlizanie się kittyknight, która swoją drogą nie jest dla mnie szczególnie miła, podczas gdy ja staram się o jej przyjaźń aż zanad to. - westchnęłam. - Czasami mam wrażenie, że wszyscy ludzie zmówili się i nie chcą, abym poznała prawdę. Wszyscy są przeciwko mnie, cokolwiek zrobię. - spuściłam wzrok, przy czym usłyszałam jego głębokie westchnięcie, a po chwili silne, szerokie ramiona, które mocno mnie przytuliły.

- Nie wszyscy są przeciwko tobie. Wiesz, ja jestem trochę pokręcony, ale zawsze możesz na mnie liczyć. - powiedział, jeszcze bardziej do siebie dociskając.

- Wiem, Jace. - zaśmiałam się cicho, wdychając jego mocne perfumy z szyji. - Pewnie to dla ciebie kompletna głupota, wiele osób tak uważa.

- Nie, wcale nie. - zaprzeczył. - Na twoim miejscu też pewnie chciałbym wiedzieć o co chodzi. W końcu to nie dotyczy tylko twojej mamy. Jej przeszłość jest związana z tobą. Może jest tak silnie związana, że dlatego to dla niej problem. - zauważył, nadal mnie przytulając. O tak, tego mi brakowało. Żeby ktoś zrozumiał i powiedział, że nie jestem jednak kompletną idiotką z obsesją, tylko zwykłym człowiekiem, który błaga o prawdę.

- Wiedziałam! - usłyszałam głośny, kobiecy krzyk, a w moich drzwiach stała wkurzona i czerwona ze złości Katy. - Wiedziałam, że chcesz go poderwać!

- Daj spokój, Cat. Jesteś przewrażliwiona! Tylko rozmawialiśmy! Mam się trzymać od niego z daleka tylko dlatego, że masz świra na jego punkcie?! - ustałam przed nią, z nerwami, które stanowczo puściły wodze.

- Ty...! - chciała się na mnie rzucić, ale pomiędzy nami stanął blondyn. Szkoda, miałam jej właśnie pokazać, że nie tylko ona zna się na kick-boxingu.

- Cat, przestań! Tak jak powiedziała Ivy, tylko rozmawialiśmy. - spojrzał na nią, widocznie zmieszany. Spostrzegłam, że wszyscy chłopacy, którzy byli w domu zbiegli się w miejscu, skąd dobiegały krzyki.

Game with badboys ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz