-16-

14.8K 687 42
                                    

Słyszałam jak na dole pomieszczenia wypełniały się, bowiem zewsząd zdawało się słyszeć głosy i tupoty stóp. Charlie posłał mi znaczące spojrzenie, po czym bez słowa, wyszedł za drzwi. Nie domknął ich, dzięki czemu doskonale słyszałam jak z kimś rozmawia. Mianowicie tym kimś była kobieta.

- No szefie, wszystko poszło tak, jak było zaplanowane. Na dodatek skopaliśmy po drodze tyłki Deathiadom, bo gnojkom widocznie coś się nie spodobało - powiedziała zadowolonym z siebie tonem głosu.

- Mam nadzieję, że magazyn został uzupełniony po brzegi - odrzekł, kierując w jej stronę całkiem przyjazny głos, jakiego nie stosował u innych gangsterów, z wyjątkiem mojego brata.

- Tego akurat nie wiem, zajęłam się pączkami z wydziału - oznajmiła. - Natomiast Shiley kierował grupą atakującą, zaraz powinien tu przyjść.

- To dobrze, bo mam dla niego niespodziankę - fuknął nieco rozbawiony, będąc z dziewczyną w wyraźnie świetnych kontaktach.

- Serio? Jaką? - zapytała, zaciekawiona. - W sumie, my też dorobiliśmy się czegoś jeszcze. - wywnioskowała, a ja mogłam sobie wyobrazić jak krzyżuje ramiona. - Wśród tajniaków leżała jakaś mapa z dziwnymi oznaczeniami, więc Vic ją zabrał. - powiedziała mu, wymieniając imię kolesia, którego nie znałam.

- Niech mi ją przyniesie, zaraz po zrobieniu swojej roboty - ozajmił, łapiąc za klamkę.

- Pewnie, zaraz pójdę mu powiedzieć. - odpowiedziała. - A co za prezent masz dla swojej prawej? - zaśmiała się jeszcze, a jej głos nieco się oddalał. Miała w strunach głosowych jakiś dziwny detal, który dowodował, że mówiła bardzo dźwięcznie i wyraziście.

- Jeżeli myślisz, że Shiley jest największym gogusiem świata, to nie widziałaś jeszcze jego siostry - powiedział, tłumiąc śmiech, po czym usłyszałam jak dziewczyna do niego biegnie.

- Przyszła tu? - Usłyszałam jej zdziwiony ton głosu. - Słyszałam, że jest do niego podobna.

- Miej więcej - odpowiedział. - Ale ty jesteś przy niej skrzatem, Mia. - zaśmiał się, podając imię swojej rozmówczyni.

- Pewnie jeszcze wyższa, niż Darcy, co? - zapytała, jakby z wyrzutem, po czym Charlie wparadował z nią wprost do pokoju.

Z nią albo raczej mówiąc z jakimś rudzielcem, za plecami. Ta cała Mia miała bardzo długie, kręcone włosy, ale przede wszystkim, była niska. Cholernie niska. Rudzicha mogła mieć najwyżej metr pięćdziesiąt wzrostu, więc sięgała mi ledwo do ramion. Nareszcie mogłam poczuć się wyższa od innej, bo Darcy była podobnego wzrostu. Tylko Amy Jo nie musiała się o to martwić, ze swoim ponad metr siedemdziesiąt pięć w górę.

- Tak w ogóle, to wcale was nie było słychać - oznajmiłam, krzyżując ręce. Przyjrzałam się strojowi rudowłosej, który składał się z krótkiego topu, ramoneski i skórzanych spodni, które opinały jej raczej chłopięcą sylwetkę.
Dziewczyna była dobrze umięśniona, musiała zapewne uprawiać jakiś sport.

- Miło. - Uniosła rude brwi, bacznie mnie obserwując. Miała duże, niebieskie oczy i pełne usta, pomalowane szminką podobną do koloru na jej włosach.

- Mówiłem, że jest bardzo przyjemna? - zaśmiał się sarkastycznie, wskazując na mnie ręką.

- Mamusia nie uczyła, że się nie wskazuje na nikogo paluszkiem? - warknęłam, odsuwając się od okna. Słyszałam za drzwiami czyjeś kroki, po czym do środka pokoju wpadł rozweselony Shiley.

- Ile osób już zgasiłaś, nie licząc Darcy? - zapytał mnie szarooki, tłumiąc w sobie śmiech.

- Poskarżyła się? Słodka, bardzo słodka i prawdomówna, świetną masz dziewczynę - mruknęłam pod nosem, szukając w kieszeni dżinsowych spodni telefonu komórkowego.

Game with badboys ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz