-61-

8K 411 6
                                    


Gdy Charlie dostał informacje, które udało zdobyć się Jo i Masonowi na temat mapy, od razu wyruszyliśmy helikopterem na południe. Byłam wniebowzięta, podziwiając krajobrazy Gwatemali. Amazonia miała w sobie niezaprzeczalny urok. Wszędzie panowała zieleń - wysokie drzewa o szerokich liściach rosły wokoło wysepek, a krzaki, których nazw nie potrafiłam podać, sięgały mi wzrostem. Szlaki były ledwo widoczne, ponieważ wszystko porastały niekończące się w swojej długości pnącze. Mina Charliego nie mówiła nic więcej, oprócz tego, że był zniesmaczony panującą tam atmosferą. Zaśmiałam się cicho pod nosem i nie zwracając mu uwagi, spojrzałam w górę. Na drzewach siedziały papugi. Najprawdziwsze, dzikie i kolorowe papugi. Sądząc po lekko zakrzywionym, szarobiałym nosie wnioskowałam, że były to Ary. Miały długie ogony i idealnie uzupełniały otaczający mnie krajobraz. Słońce przebijało się leniwie przez szeroko rozpostarte gałęzie nieznanych mi drzew, a w niektórych miejscach, dostrzegałam małe zwierzątka, które na nasz widok, chowały się do swoich norek. Jedyną rośliną, którą tam rozpoznałam był baobab. Miał gruby pień, a Mia starała się zrobić sobie z tego bat - nie wyszło. Klnąc na cały świat i na moje poranne krzyki, wspięła się na szczyt jakiegoś drzewa, najwyraźniej na rozkaz mojego chłopaka i ze złością warknęła:

- Gdzie wy tu, do cholery, macie jakieś jeziorko, co? - Spojrzała pretensjonalnie na Masona.

- Na wschód - mruknął, nieco rozbawiony.

- Przecież patrzę na wschód! - warknęła.

- To jest zachód... - szepnął nieśmiało, a ona zmrużyła oczy, spoglądając to na mnie, to na szefa.

- Przez was się nie wyspałam... - mruknęła pod nosem i wspięła się jeszcze wyżej. Widziałam jej szeroko rozwarte oczy i ruchy, które o mało nie powaliły jej na ziemię. - Cholera.

- Co jest? - zapytał mój chłopak.

- Widzę wodę. Dużo wody. A przed wodą coś dziwnego. - Otarła pot z czoła i zeskoczyła w dół.

- Czy to jakaś ruina? - Ucieszył się Mason.

- Ta, bo co? - rudowłosa, patrząc na niego przenikliwie, skrzyżowała ramiona.

- Tikal. - Usłyszałam cichy głos mojej przyjaciółki. Wszyscy chcieli na nią spojrzeć, ale... Jej nie było. Patrząc jeden po drugim doszliśmy do wniosku, że blondynka siedziała na drzewie. Zrobiłam duże oczy, ponieważ nigdy nie przypuszczałam, że Jo potrafiła się tak zwinnie wspinać. - Atitlan. - Uśmiechnęła się szeroko. - To tu!

- Amy, masz natychmiast zejść - wtrącił się Charlie. Wymieniłam się spojrzeniem ze swoim bratem, kiedy blondyn zdecydował się zrobić coś, co było do niego zupełnie niepodobne.

Blondynka siedziała na bardzo cienkiej gałęzi, która w każdej chwili mogła się złamać. A wysokość, jaka ją od nas dzieliła była ogromna.

- Niby czemu? - zaśmiała się. - Tu jest bajecznie.

- Złaź! - warknął groźnie, patrząc na nią z uporem. - Liczę do dziesięciu!

- Niby czemu? - Skrzyżowała ramiona.

- Bo tak mówię - mruknął. Shiley zaśmiał się cicho, a Darcy razem z nim. Mia miała dosyć nas wszystkich i opierając się o baobab, słodko drzemała. Mason wydawał się być zniecierpliwiony, podobnie jak siedmiu innych gangsterów Herp Fire, a Charlie irytował się dziecinnym zachowaniem mojej przyjaciółki. Tylko ja pękałam od środka śmiechem, niedowierzając całej sytuacji.

- Niby czemu? - Wypięła mu język i uniosła złośliwie jedną brew. W tych dwóch kucykach po obu stronach głowy, wyglądała jakby naprawdę była małą i słodką księżniczką, z jaką powinien liczyć się Charlie.

- Powinnaś posłuchać mądrej rady starszego brata.  - Tupnął ze złości nogą. Myślałam, że świat miał za moment się skończyć, kiedy usłyszałam, co powiedział.

Jo otworzyła w zaskoczeniu usta i powoli zeszła na dół, spoglądając nieśmiało na jasnowłosego chłopaka. Wiedziałam, że w głębi duszy bardzo się cieszyła. Ewidentnie bardzo zależało jej na tym, by jej brat ogarnął się i przyznał do tego, że łączyły ich więzy krwi. Shiley uniósł brwi i był nie mniej zdziwiony, niż ja, a Darcy tylko się uśmiechała. O minach Masona, Mii czy pozostałych gangsterów nie warto było wspominać. Nie wyobrażałam sobie, że ci ludzie byli w stanie tak bardzo wizualnie oddać swoje zaskoczenie, jedynie poprzez wyraz twarzy.

- Dobra. Sorry - mruknęła. - Przedłużam wycieczkę.

Popatrzył na nią z miną, która chciała, żeby blondynka coś jeszcze od siebie dodała.

- Następnym razem będę grzeczna? - Uniosła ręce, a on nadal mrużył oczy. - Braciszku?

- Idziemy dalej. - Poklepał swoich podopiecznych po plecach i na czele naszej bandy, ruszyliśmy w dalszą drogą. Nie mogłam uwierzyć, że Charlie to zrobił. Przecież on się mnie posłuchał. To było niesłychane.

- Widziałaś go? - szepnęła mi do ucha Jo, która zwolniła kroku, by podążyć na sam koniec.

- Tak, to było piękne. - Uśmiechnęłam się, widząc spoglądającego na nas Shiley'a, który, gdy Jo się na niego spojrzała, puścił nam oczko. - A jego widziałaś?

- Ta, koncert cudnych braciszków, którzy udawali trupy przez długie lata - fuknęła, krzyżując ręce.

- Jo, przecież Charlie był wobec ciebie bardzo opiekuńczy! To słodkie. - Uśmiechnęłam się szeroko.

- A gdy śpisz razem z Shiley'em, to co mam powiedzieć? Że to romantyczne? - zapytała ironicznie.

- Ej! Kąsasz jak komar? Czyżbyś zamieniała się w Tse-Tse? - Zaczęłam się cicho śmiać. - Zdawało mi się, że chcesz mieć z nim dobry kontakt.

- Tak, ale teraz przez ten kontakt Mia zabija mnie wzrokiem, a Mason i reszta bandy patrzy na mnie jakbym miała coś na twarzy - mruknęła obejmując wzrokiem naszych towarzyszy.

-  Ooo-kay, to teraz uśmiechnij się i delektuj tym, że Charlie uznał cię za siostrę.

- Słucham? - fuknęła. - Wiesz jak to zabrzmiało?

- Daj spokój! Przecież i tak jesteś ruda. - Zaczęłam się śmiać.

- Tikal! - Naszą rozmowę przerwał krzyk Masona. - Tutaj powinien być ten skarb! Za śladem po naszych przodkach, kryła się woda. Jeśli ostatni fragment nie zepsułby tych predyspozycji...
jesteśmy na miejscu. - Ustał przed wielką skałą, w której dostrzec mogłam schody.

- Widzisz to, co ja Sushi? - Szturchnęłam swojego brata w ramię. On tylko kiwnął głową, patrząc na wszystko dookoła z otwartą buzią.

- Dobra, musimy otworzyć to tak, żeby niczego nie zniszczyć. To jest teren chroniony i do dyspozycji dla zwiedzających, ale całe szczęście, dziś zamknięte. - Uśmiechnął się Charlie.

- Zawsze chciałam być jedną z Amazonek - zaśmiała się do mnie Darcy. Poprawiła włosy, które wypadły jej z dobieranego warkocza i nachyliła się nad skarpą, by obejrzeć wodę. - Och, jak ja kocham wodę.

Widziałam jak chłopcy, na czele z moim chłopakiem i bratem, próbowali zabrać się za otworzenie przejścia, które do tej pory ani drgnęło. Darcy zabrała Mię na bok i szepnęła jej coś do ucha, a ta wyprostowała się przed zebraną u wejścia płcią przeciwną i orzekła dostojnym głosem:

- Wy tu harujcie, my idziemy się opierdalać. - Po czym odwróciła się i zeskoczyła ze skarpy w dół, niczym doskonale zaprogramowana, mechaniczna wiewiórka.

- Nie to miałaś powiedzieć - burknęła Darcy, zakładając ręce na biodra.

- Byleby poskutkowało! - Ucieszyła się Jo i łapiąc zarówno mnie, jak i brunetkę za knykcie, skoczyła z wielkim rozmachem. Czułam przez chwilę, jakbym uczyła się latać, ale zaraz po tym miałam w zębach tylko piach. Fuj. - Ale akcja! Skaczemy jeszcze raz? - Blondynka otrzepała się i zaczęła skakać  z radości.

- Po moim trupie - warknęłam, widząc, jak Darcy zaczęła tarzać się wśród suchej, typowo pustynnej trawie. 

- Mamy skakać po twoim trupie? - Zaczęła się głośno śmiać.

- WODA! - pisnęła Darcy, niczym dzieciątko, które dostało pluszaka i zanurkowała pod taflę przejrzystej cieczy bez jakiegokolwiek zastanowienia.

- Czy tylko ja dziś jeszcze śpię? - mruknęła sennie Mia.

- Chyba tak. - Założyłam ręce na biodra, stając przy niej. Wyplułam z buzi piach i zobaczyłam tylko jak Jo roztrzepała włosy i wskoczyła ze skały do wody. Pokręciłam niedowierzająco głową, ponieważ zwykle to moja przyjaciółka była tą rozsądną. Tym razem nawet nie sprawdziła czy było tam głęboko. Mogła skręcić sobie kark. Chyba, że wcześniej wszystko sobie obliczyła. Była nieprzewidywalna. - A czy tylko ja dorastam? - Popatrzyłam na Mię, a ta na mnie, po czym osunęła się w dół i poszła spać. Super.

Zdjęłam z głowy czapkę, która chroniła mnie przed słońcem, po czym znalazłam się obok rozszalałych kochanek mojego brata. Brzmiało to niezwykle fascynująco.

Game with badboys ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz