X

726 43 2
                                    

Patrzyłam tępo w dal, kiedy nagle moim oczom ukazały się posągi Czterech Dam, prowadzących do hollywoodzkiej sali z podłogą oblepioną nazwiskami najważniejszych osobowości. Za nią znajdował się ogromny, jakby antyczny budynek, który na milion procent był przeznaczony do imprez i różnego typu balów.
- ZATRZYM SIĘ TAM! - wrzasnęłam jak opętana, a ona wywróciłam oczami. - Kitty, nie rób scen, zatrzym się tam. - popatrzyłam na nią poważnie, a ona z głośnym westchnięciem spełniła moją prośbę.
- O co chodzi, Ivy? - zdziwił się mój brat, który wybiegł z auta zaraz za mną.
- Pamiętasz zdjęcia z osiemnastki twojego ojca? - złapałam go za ramiona.
- Nno... tak. - podrapał się po głowie.
- Jedna z tych fotografii była tytaj. - ustałam przy Czterech Damach. - Zdjęcie mojej matki, rudej i czarnej. - zamachałam mu rękoma przed oczami, delikatnie się uśmiechając.
- Co to ma wspólnego z osiemnastką taty? - pokręcił niezrozumiale głową, a ja strzeliłam się z liścia.
- Miały suknie balowe. - oznajmiłam. - A później w tych samych sukniach były na osiemnastce wujka! Tam.. - skinęłam na gmach za salą hollywoodzką. - ..jest arena do imprez. Skoro byli bogaci, a dam sobie rękę uciąć, że to nie błąd, na pewno byli na balu w tamtym gmachu. Tam musiała być osiemnastka twojego taty!
- Okej, nie musisz krzyczeć. - popatrzył na mnie z zabawnym uśmieszkiem, a ja spostrzegłam, że kilka osób na mnie patrzy. Zaśmiałam się cicho i odeszłam od Czterech Dam, kierując się do boku. - A mimo wszystko na tylko jednym zdjęciu była twoja mama. I tańczyła z jakimś brunetem. Jakby przyszła najpóźniej. - skinęłam mu palcem przed nosem.
- Błagam cię, co znowu wymyśliłaś? - spojrzał na mnie, jakby zmęczony.
- CoCo, dopiero rozkręcam tę tajmnicę, to świetna zabawa! - popatrzyłam na niego urażona. - Przecież chciałeś mi pomóc.
- Wolałbym jeździć z chłopakami na wyścigi i okradać banki, ale okej. - zaśmiał się mi do ucha, na co walnęłam go w bok.
- Obrażam się, wiesz?
- Nie gadaj, tylko chodź. - pociągnął mnie schodami na górę. - Przepraszam. - zagadnął jednego z ochroniarzy. - Można się gdzieś dowiedzieć o dawnych imprezach, kto na nich był i tym podobne?
- Nie. - kiwnął głową.
- A gdzie jest jakiś pracow.. - zaczął, jednak gigantyczny mężczyzna mu przerwał.
- Chłopie, to jest teren najbardziej prywatny w całym Los Angeles. To miejsce dla gwiazd, sławnych osobowości i milionerów. Nie dowiesz się niczego, no sorry. - rozłożył ręce, a Shannon kiwnął głową, chcąc się wycofać. Ja stałam wkurzona i wmurowana w ziemię.
- Ivy, chodź.. - szepnął, widząc, że o mały włos nie wybuchnę.
- Jestem tak blisko celu, a ten palant gada mi o prywatności! Czy on jeszcze nie wie, że coś takiego przestniało istnieć? - chciałam rzucić się na ochroniarza, ale szatyn przerzucił mnie przez ramię i zaczął iść w kierunku wozu brunetki, nie zważając na to, że go gryzę, ślinię i biję. - DEBIL!
- Widzisz, prywatność jednak istnieje.
- Mówi to koleś, który od dziecka czytał moje pamiętniki, chował się do mojej szafy i właził do łazienki, gdy nie zdążyłam się ubrać! - fuknęłam, a on zaczął się śmiać i wcisnął mnie do wozu. - Pierdolone ochroniarze..
- Spoko mała, wyluzuj. - spojrzała na mnie. - Takie rzeczy załatwia się nocą, gdy wszyscy śpią.
- To miasto śpi? - poruszyłam brwią.
- Śpi, kiedy śpią gangsterzy, kiedy oni polują, jest całkowicie rozbudzone.. - mruknęła z tajemniczym uśmieszkiem.
- Możesz coś zrobić? - spojrzałam na nią, jakby była ostatnią nadzieją.
- Nie. - uśmiechnęła się złośliwie, a ja wywróciłam oczami. - Ale skoro już zauważyłam, że nie przyjechałaś, aby zabrać mi bandę goryli tylko odkryć jakąś tam prawdę, to mogę powiedzieć Eddie'mu, żeby rozszyfrował system do tej auli, a wtedy rób, co chcesz. - zaśmiała się.
- Dzięki, sama mu powiem. - pokręciłam niezadowolona głową. Czarna wykorzystywała sytuację i to, że jestem miła, ale moja cierpliwość też ma swoje granice. Lepiej, żeby nie naruszyła jej do końca wakacji.
Kiedy znaleźliśmy się już pod domem, byłam pewna, że nie mam ochoty następnym razem podróżować u boku kittyknight. Brunetka została na dole z moim bratem, z którym w przeciwieństwie do mnie, dobrze się dogadywała. Miałam mu za złe dzisiejszy dzień, bo choć pomógł z tym pierdolonym przyciskiem, na nic więcej się nie przydał. Gdyby nie mężczyzna z hotelu i wtedy bym o gównie wiedziała. Rzuciłam się na łóżko, a po chwili zaczęłam okładać pięściami wszystkie poduszki, które wpadły mi w ręce. Klęłam i rzucałam nimi po ścianach, natrafiając raz na obraz, który spadł z gwoździka i obił się o ziemię.
- Huj z tobą. - mruknęłam, spoglądając na rozwalone obramowanie i wstałam, żeby zamknąć drzwi. Nie miałam ochoty na rozmowę z bratem. Po raz pierwszy bardzo się na nim zawiodłam.
Może to nie widoczne gołym okiem, ale serce mówi wszystko.

Game with badboys ✔️Where stories live. Discover now