I

1.7K 49 6
                                    

Szłam do collage'u z posępną miną. Zostało pięć dni do końca roku szkolnego, a zaraz po tym rodzice uparli się, żebyśmy wyjechali do Bostonu. Tyle, że nie zapytali mnie nawet o zdanie. Musiałam w związku z tym porozmawiać o wszystkim ze swoją paczką i chłopakiem. Byłam piekielnie ciekawa czy uznają to za żart czy od razu uwierzą. Jakkolwiek by nie było, sama nie do końca cieszyłam się zmianą otoczenia, bo w przeciwieństwie do Gwen, a także matki i ojca, nie cierpię zmieniać otoczenia.

- Co za mina? - Usłyszałam z boku głos mojej siostry. Brunetka kończyła pierwszy rok, a ja drugi, ponieważ o tyle byłam od niej starsza. Nigdy nie potrafiłam jej do końca zrozumieć i zastanawiałam się, czemu jest szczęśliwsza ode mnie. Od zawsze była beztroska, a ja miałam na głowie stos problemów.

- Nie cieszę się ze zmiany otoczenia - mruknęłam. - Muszę zostawić wszystko i po raz setny zaczynać od początku. - Poprawiłam na sobie szary top z wizerunkiem Muppet Show i przypomniałam sobie wszystkie podróże, jakie odbyłam w przeciągu moich osiemnastu lat życia. Najpierw był Nowy Jork, potem Floryda, Chicago, San Francisco i Miami. Aktualnie zamieszkujemy Quebec, a w planach oczywiście jest Boston. Wiem, że wiele osób zazdrości mi takiego życia, bo nie mało kto może ruszyć się z rodzinnego miasteczka, ale ja naprawdę mam tego dosyć. Gdy odnalazłam szczęście w tym przeklętym Quebec, w którym odbyła się moja huczna osiemnastka, przeżywam kompletne załamanie. Dziwne, że nie mogę decydować o sobie mimo tego wieku, co? A jednak. Muszę wyrobić sobie dowód i zrobić prawko, a wtedy oderwę się od wszystkiego i wrócę do chłopaka, a także moich przyjaciół.

- Daj spokój, Ivy. To świetna zabawa! W każdym mieście możesz być kimś innym, to coś niesamowitego. - Gwen zatarła ręce i przeglądając się w lusterku, poruszyła ciemnymi brwiami. Popatrzyłam na jej oczy, które były identyczne jak te mojej matki. Cóż, sama nie wiem, czemu mam niebieskie oczy, skoro ojciec jest brązowooki, a Gwen i mama mają szare oczy. Powinnam prędzej być córką ciotki Jo. - Patrz! Z biblioteki wyszli Shannon i Shmi! - Ucieszyła się i pobiegła w stronę znanej nam doskonale dwójki. Ruda i szatyn wyszli z domu wcześniej od nas, żeby oddać wszystkie książki przed wyjazdem. Tak, to dzieci wujka Shiley'a i cioci Jo. Nawiasem mówiąc nigdy się nie rozstajemy. Nie jestem pewna, czemu mama tak kurczowo trzyma się najlepszej przyjaciółki i brata, ale zawsze wszystko robią razem. Mi ogółem to nie przeszkadza, bo CoCo, mój brat stryjeczny jest najcudowniejszym chłopakiem na tym świecie.

- Od rana uśmiechnięta! - krzyknął Shannon, przyglądając mi się ze śmiechem.

- Spadaj, idioto. - Uderzyłam go w ramię i głośno westchnęłam. - Idziemy na boisko?

- A co z lekcjami? - zmarszczył brwi.

- Pierwsze jest wychowanie do życia, a ja znam się na życiu jak mało kto. - zaśmiałam się, a on razem ze mną.

- My idziemy już na lekcje. - Przez ramię brata wyjrzała rudowłosa córka Jo, która była jej młodszym usposobieniem. Chodziła do klasy z moją siostrą Gwen, tak jak ja i CoCo. - A tak właściwie, to cześć Lynn, wcześniej cię nie widziałam - zaczęła się śmiać i po chwili odeszła razem z brunetką w kierunku, znajdującego się kilkanaście metrów przed nami collage'u.

- Na życiu w rodzinie, Ivy, a to jest dla ciebie wielki kłopot - zauważył mój brat i zaczął się z tego głośno śmiać, za co ponownie zdzieliłam go przez głowę. Zawsze marzyłam, żeby zamienić go na młodszą siostrę, z którą kompletnie nie umiałam się porozumieć. On był dla mnie wsparciem od najmłodszych lat i doskonale mnie rozumiał.

- A ty? Nie przeszkadza ci to, że będziesz musiał zostawić tu Phoebe? - skrzyżowałam ręce. - Nie rozumiem naszych rodziców, a w szczególności mojej matki. Ona inicjuje wszystkie wyprawy, których mam serdecznie dosyć.

Game with badboys ✔️Where stories live. Discover now