-36-

7.4K 558 78
                                    


Przebrałam się w samochodzie i wyszłam, widząc opartego o maskę Charliego. Palił papierosa, a że widziałam go z nim po raz pierwszy, stanowczo się zdziwiłam.

- Ty palisz? - zapytałam go, stając na twardym podłożu w obcisłej, krwistoczerwonej sukience.

- Czasami. - Wyrzucił go i przydeptał nogą. - Gdy się martwię.

- Martwisz się? - Nie kryłam zaskoczenia.

- O ciebie. - Złapał za gumkę od kucyka i rozpuścił mi włosy. - Przeze mnie tylko cierpisz.

- Nie, Charlie. Wcale nie. - Przykleiłam się do jego klatki piersiowej, kompletnie zapominając, że w miejscu publicznym nie kazał mi tego robić. Mimo wszystko, nie upomniał się.

- Tylko tak mówisz. - Posłał mi słaby uśmiech i rozejrzał się po parkingu. - Samochód twojego brata. Już są. - Skinął głową na Maserata Ghibili. Z wnętrza klubu słychać było ostrą muzykę, krzyki, śpiew tłumu i przekleństwa. Dużo osób stało przy swoich wozach albo na altanie, a kilkoro się nam przyglądało. Mimo woli przypomniała mi się zeszła impreza, na której kazałam Jo całować się z Noahem. Znowu ona. Cholera, straszne uczucie. Starałam się nie myśleć, że to przeze mnie. Staram się wyobrazić, że tak po prostu miało być. Oszukiwałam samą siebie.

Pokręciłam głową, chcąc rozpędzić nieprzyjemne emocje, ale one i tak nadal mną targały. Były w środku i za wszelką cenę próbowały dać o sobie znać.

Charlie wziął mnie pod ramię i wprowadził do środka budynku, w którym zastaliśmy przy barze Shiley'a, Darcy, Mię i Noaha.

Nikt nie tańczył - wszyscy siedzieli ze smętnymi minami przy barze i nie odzywali się do siebie. Moją uwagę najbardziej przykuła znana parka. Shil siedział po drugiej stronie stołu, niż Darcy, powodując, że dziewczyna spoglądała na niego smutno i z pewnego rodzaju rozczarowaniem.

- Pogrzeb czy zabawa? - zaśmiał się Charlie, toteż wszyscy jednocześnie zwrócili na nas uwagę. Nikt jednak nie raczył odpowiedzieć. - No dalej, kurwa. Zatańczcie, a nie tylko pijecie.

- Od kiedy lubisz tańczyć? - prychnął Shiley.

- Nie utrudniaj - zaczął blondyn, ale wtrąciłam się mu w zdanie.

- Tak, tak. Charlie, zatańcz z Mią, a ty Darcy z Noahem. Chcę porozmawiać z bratem. - Uśmiechnęłam się do nich prosząco, ciągnąc wymieniane pary od stołu za ręce.

- Nie chce mi się - fuknęła Darcy, ale na minę swojego szefa, stojącego tuż za mną, spuściła głowę i dołączyła do Noaha. Blondyn mrugnął mi oczkiem i czekał, podczas gdy rudowłosa opróżniała kieliszek. Dziewczyna wstała z krzesła i pochyliła się na zawartością szklanki Noaha.  Wypiła do cna trunek, jaki tam został, po czym zaśmiała się i wysłała mi dziwne spojrzenie, kiedy zmierzała do oczekującego na nią Charliego.

- Jeszcze nigdy się tak nie upiłam, by mieć zwidy. A może wciąż wypiłam za mało? - mówiła, patrząc po nas oszołomionym wzrokiem. - To jest kurwa paranoja. - Pokręciła głową, rozpościerając ramiona, a ja, Shiley i Charlie wymieniliśmy się spojrzeniem. - Czy Jo nie miała przypadkiem takich długich, lśniących włosów?

- Miała. A co? - zdziwiłam się.

- Ona nosiła pastelowe ciuszki, pomimo jasnego przekazu, że nasz gang ubiera się w czerń? - Skrzyżowała ręce.

- No i? - Shiley zmarszczył czoło.

- A czy przypadkiem to nie "ona" stoi u boku naszego najgorszego wroga? - Skinęła głową na Briana Martineza i trzymaną pod jego ramieniem blondynkę.

Dziewczyna miała włosy ścięte równo do ramion i skórzaną ramoneskę, rozpiętą przed głębokim dekoltem, wypełnionym obfitym biustem. Krwistoczerwona, obcisła, krótką mini, eksponowała jej długie nogi, podkreślone ciemnymi podkolanówkami i wysokimi szpilkami. Emanowała seksapilem.

Amy nigdy tego nie robiła, nie chcąc by ktoś sugerował się jej wyglądem. Nigdy nie ubrałaby się w coś takiego - nie lubiła tych barw. Nigdy nie pozwoliłaby sobie ściąć tak długich włosów. Ona nie... To nie mogła być prawda.

Game with badboys ✔️Where stories live. Discover now