88

8.8K 433 75
                                    

- ‎Nie, to moja mama i nie będę siedzieć w domu, jak ona w ogóle nie kontaktuje ze światem.

- ‎Okej... Chodź.

Przytuliłem ją.

- Będzie okej... Mama jest silna.


Podniosłem ją i usiadłem na krześle w tej poczekalni czy co to jest. Włożyłem głowę w zagłębienie  jej szyi, żeby mnie nie było widać. Ma sporo włosów, zasłonią mnie.  Wyjdzie z tego... Kurwa wyjdzie. Nie ma że nie. Mam to w chuju, że ktoś na górze coś do niej ma. Ma żyć i już. Nie ma bata żeby umarła. Przecież była grzeczna. Nikogo nie wyzywała, nie pobiła nikogo. Chyba. Spłynęło mi kilka łez. No nie, wracajcie.

- W końcu zobaczę jak płaczesz.

Zaśmiała się. Też to zrobiłem.

- Nie płaczę..

- ‎Jasne, jak chcesz.

Zauważyłem jakiegoś lekarza wychodzącego z sali. Szybko do niego podszedłem.

- Co z nią?

- ‎Nie jest najlepiej. Ale te rany na rękach to od czego?

- ‎Kiedyś się cięła.

- ‎Teraz to nie była próba samobójcza? Bo na to wygląda.

- ‎Nie, nie była. Spokojnie nie jest jakaś chora psychicznie.

- ‎Okej... No, rany są głębokie i straciła bardzo dużo krwi.

- ‎Ale... Wszystko będzie dobrze?

- ‎No... To się okaże. Szczerze powiem, ma pięćdziesiąt procent szans na przeżycie. Ma jeszcze uszkodzone lewe żebro.

- ‎Ja pierdole... Dobra, dziękuję...

- ‎Proszę.

Poszedł gdzieś. Zauważyłem Jasona i Karola wchodzących do szpitala. Podszedłem do nich.

- Co tam się działo, co? On ją pobił, czy jak? Ma uszkodzone lewe żebro. 

- ‎Nie wiem. Nie przypominam sobie żeby ją bił. Ale raz mnie walnął i mogłem na chwilę stracić przytomność. Natha zapytaj.

- ‎Kurwa...

- ‎Płakałeś?

Karol zapytał.

- ‎Spierdalaj, okej?

Powiedziałem i poszedłem. Nie wiem, to jest chyba jakiś barek.
Nie kurwa nie płakałem. Moja żona leży nieprzytomna i jest z nią źle, jest po prostu zajebiście. Mam powód do śmiechu. Haha ale to śmieszne. Tak śmieszne, jak koperek na wiosnę normalnie. Ludzie zabijcie mnie.
Oparłem ręce na kolanach, a na rękach głowę. Może to jest jeden z tych moich debilnych snów? Proszę, żeby był. Tak ładnie proszę no.

- Ja cię znam...

Podeszła do mnie jakaś laska.

- Spierdalaj, nie znasz mnie, nie zrobię zdjęcia, nie dam autografu.

- ‎Łoo spokojnie. Tylko spytałam.

- ‎W dupie mam twoje spytałam...

Załamał mi się głos przy końcówce. Nie teraz, boże.

- Co się stało?

Usiadła obok mnie.

- Nic. Daj mi spokój.

- ‎Luke... Bo mogę tak do ciebie mówić, nie? Słuchaj... Nie wiem dlaczego tu jesteś i dlaczego jesteś smutny, wkurzony czy cokolwiek ale.. będzie okej.

Przyjaciel mojego brata 2 || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now