89

9.5K 441 64
                                    

Wszedłem do niej o usiadłem na krzesełku obok łóżka. Mam do niej mówić? W ogóle ona mnie usłyszy? Złapałem ją za rękę. Boże jaka zimna.

- Okej... Ja nie wiem czy do ciebie mówić, czy nie i wiesz że nie lubię jak ja coś mówię, a ten ktoś mi nie odpowiada... Ale porozmawiam z tobą. Jak mnie w ogóle słyszysz. Wiesz że stąd nie pójdę. Nie ruszę się na krok. Ale stracha mi narobiłaś... Serio, myślałem że nie przeżyjesz. Azjata gadał z duchami, więc on oszalał. Właściwie to żadna nowość. Jak się szybko obudzisz to kupię ci kilka słoików Nutelli i ciasteczek. Więc wracaj do nas szybko, bo ja nie umiem do ciebie mówić jak ty nie odpowiadasz. I ogólnie jesteś mega zimna, powinni cię ogrzać. Lekarz myślał że jesteś jakaś chora psychicznie przez te twoje ręce. No rączki masz piękne, ale gorzej z nadgarstkami. Ale ja nie wiem jak oni mogli tak na spokojnie tu siedzieć. Ja myślałem że zwariuję. Ludzie mnie tu nie lubią, bo uważają że jestem chamski. Ja nie jestem chamski, chyba. Ale wiesz... Kochanie... Zrobisz mi naleśniki jak wrócisz. Bo ja mam ochotę. Albo nie, Diana mi zrobi, a ty będziesz odpoczywać. Jak jeszcze raz mnie tak nastraszysz to cię zajebie. I ten lekarz też mówił że to wygląda na próbę samobójczą, więc fajnie. Niech cię wsadzą do psychiatryka. Dobra lecę, przyjdę po reszcie. Ale weź już się obudź.

Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem.

- I jak?

Zapytał Karol.

- ‎Okej.

Wzruszyłem ramionami. Ktoś po mnie wszedł. Współczuję jej jak każdy tak jej gada. Mi by się nie chciało słuchać takiej ciągłej paplaniny bez możliwości odpowiedzenia. Jak ona w ogóle to słyszy. Nie wiem, okaże się później. Usiadłem na tym krzesełku przed salą tak jak w tym barku, czyli ręce na kolanach, a głowa na rękach.

- I jak?

Usłyszałem Christiana. Skąd on tu?

- Dobrze.

- ‎To... Dobrze.

- ‎Wiesz co? Polubiłem cię, więc nie musisz się bać. - Poklepałem go po ramieniu - ale jak ją zranisz to trafisz do tego szpitala.

- ‎Okej... To... Fajnie. I spoko, nie zranię jej.

- ‎Mam taką nadzieję.

Posiedziałem tak jeszcze z godzinę. Ja stąd nie wyjdę. Ale chyba powinna się już obudzić, ta śpiączka podobno nie trwa długo. Zauważyłem lekarza, który gada z jakimś facetem. Podszedłem do nich.

- Słucham?

Spojrzał na mnie.

- Bo... Moja żona jest jeszcze w śpiączce, czy jak?

- ‎Śpi, już dawno nie jest w śpiączce.

- ‎A no okej, dzięki.

Powiedziałem i poszedłem z powrotem na krzesło.

- O co pytałeś?

- ‎Dlaczego jest jeszcze w śpiączce.

- ‎I dlaczego?

- ‎Nie jest, śpi.

- ‎Kurwa ta to jest dobra. Każdy się o nią martwi a ona sobie śpi.

- ‎Noo załamka.

- ‎Dobra to skoro śpi to ja lecę.

- ‎Weź chłopaków i Dianę, jest już późno.

- ‎To nie są małe dzieci..

- ‎Wiem, ale jak będą sami wracać to nie pójdą do domu tylko chuj wie gdzie.

- ‎Spoko, Diana, Jason i Nathan. Idziemy. Calum idziesz ze mną.

Przyjaciel mojego brata 2 || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now